Zupa dyniowa na słodko z mleczkiem kokosowym
z dyni piżmowej (Muscat de Provence)
Najlepszą zupę dyniową na słodko jadłam… w Czechach a dokładnie w Pilznie. Zapewne Pilzno i Wam nie przychodzi spontanicznie do głowy jeśli pomyślicie o stolicy zupy dyniowej, ale tam właśnie była taka niepozorna restauracja, gdzie przyrządzano ją wyjątkowo wyśmienicie. Minęło już kilka lat od mojej wizyty w niej (nazwy niestety, nie dałam rady sobie przypomnieć) i zatęskniłam za jej smakiem. Poniższy przepis to najlepsza próba odtworzenia go, i nieskromnie mówiąc, bardzo udana. Zupa jest słodka, lekko podkręcona mleczkiem kokosowym, imbirem i cynamonem, który wydaje się być tajnym składnikiem, dzięki któremu smak jest tak charakterystyczny.

Składniki:
- 0,5 litra wywaru warzywnego, a w nim koniecznie 3 średnie marchewki
- 2 kg dyni piżmowej (Muscat de Provence), nie mylić z dynią butternut
- kartonik mleczka kokosowego (250 ml)
- imbir (3-4 cm długości)
- 2 łyżeczki mielonego cynamonu
- oliwa z oliwek do skropienia pieczonej dyni
- opcjonalnie: śmietana, zioła np. tymianek
Zupa jest super bezproblemowa w przygotowaniu. Pieczemy dynię, a potem wszystko miksujemy. Ot, cała filozofia. Trochę więcej szczegółów? Proszę bardzo:)

Dynię piżmową (niesłusznie często myloną w Polsce z dynią butternut) kroimy w nieduże kawałki i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Obficie skrapiamy oliwą z oliwek. Pieczemy w temperaturze 200 st.C przez 40 minut. Dynia powinna lekko zbrązowieć, ja na zdjęciu.

Kiedy przestygnie, odcinamy fragmenty skórki (jest to dużo łatwiej zrobić po upieczeniu niż obierać surową dynię), a miąższ dyni wrzucamy do garnka.
Dolewamy wywar warzywny, wkrawamy ugotowane w nim marchewki. Imbir obieramy i ścieramy na drobniutkiej tarce. Wlewamy mleko kokosowe i dodajemy cynamon. Wszystko miksujemy na gładki krem. Leciutko solimy i dodajemy pieprz. Arcydzieło jest gotowe!
Zupę wystarczy już tylko podgrzać. Można podawać z kroplą śmietany i z ulubionymi ziołami (spróbujcie tymianku albo lubczyku).
